W cieniu Mielna i Niechorza. Sami wśród swoich.
Tak można by w zasadzie podsumować w skrócie ostatni XIV Bałtycki Festiwal Modelarski jaki odbywał się w Koszalinie w ostatnią sobotę i niedzielę. I nie ma się co dziwić bowiem tak jest w zasadzie każdego roku.
– Podobnie było i w starej szkole, gdzie poprzednio odbywała się ta impreza… – skomentował krótko jeden ze starych bywalców. Tak się bowiem składa, że festiwal po pierwsze odbywa się w okresie wakacji, po drugie w miejscowości leżącej blisko morza, nieopodal Mielna czy Niechorza. Tak więc gdy przyświeca słoneczko, a jest tak zazwyczaj zawsze na początku lipca, rodziny wybierają się oczywiście nad morze, zabierając ze sobą dzieciarnię. Nie inaczej postępują nawet przybywający z daleka modelarze – po wystawieniu swoich prac na sali już w piątek, znikają na dwa dni nad Bałtykiem. Powracają w niedzielne przedpołudnie na finał całej imprezy czyli rozdanie nagród. Dlatego właśnie spotkanie w Koszalinie ma taki kameralny charakter. Na sali są w przytłaczającej większości jedynie sami… modelarze.












Konkurs modelarski
Było jednak co oglądać, co podkreślano na podsumowaniu, wskazując na rosnący poziom wykonawstwa. Nie narzekano także na ilość prezentowanych prac.
– W tym roku mieliśmy 705 zgłoszeń, z czego na stołach pojawiło się 651 modeli w obu kategoriach, plastikowców i kartoniarzy – wyjaśnia jeden z organizatorów. Faktycznie było na co popatrzeć, co dokumentują zdjęcia.
Jak podkreślono w tym roku wyraźnie podniósł się poziom wykonawstwa modeli. Przykładem może być model Macchi MC 202 w skali 1:32 firmy Italeri. Zwraca uwagę fakt, że jest on malowany tradycyjnie czyli pędzelkiem. Nawet widoczne na pokryciu zawiłe wzory kamuflażu to nie naklejone kalkomanie ( łatwizna…) czy nawet ślady po użyciu aerografu pryskającego farbą wydzielone kawałki powierzchni. Wszystkie te nieregularne plamy zostały namalowane ręcznie. Pędzelkiem, sztuka po sztuce. Efekty proszę ocenić samemu. Równie starannie wykonany był stojący obok japoński Zero. Nie sposób było także przejść obok ogromnego szkła powiększającego za którym skrywał się model Tirpitza w skali 1:2000.































































Na szczególna uwagę zasługiwał prezentowany model samobieżnego dźwigu Liebherr LTM 11200-9.1. To opracowana od podstaw konstrukcja, nad której dokumentacją i rysunkami 3D jej twórca spędził 7 miesięcy.
– Zawsze interesowały mnie dźwigi – stwierdził Łukasz Dywan z Goleniowa. – Zdecydowałem się na opracowanie tego dźwigu bowiem jest to jak na razie największa tego typu maszyna samobieżna. Poza tym, jedna goleniowskich firm robi elementy dla tego niemieckiego producenta. Jej prezes prosił mnie o ten model, który w zamierzeniu będzie prezentowany w jego gabinecie. Jest bardzo skomplikowany, posiada wszystkie ruchome elementy jak siłowniki, krążki, golenie oporowe, można dodać ciężary przeciwwagi. Aby podołać zadaniu, drukarka 3D musiała dziesięciokrotnie wczytywać oprogramowanie. A jest się z czym zmierzyć bowiem w skali 1:72 ma wysokość 1,78 metra!
– Jest to drugi prototyp – relacjonował Łukasz Dywan. – Obecnie możliwe jest zakupienie programu do samodzielnego wydruku ale pod koniec sierpnia dźwig będzie można zakupić już wersji pudełkowej. Mam pierwsze zamówienia z USA, a nawet Filipin. Na razie jednak zabiegam o udostępnienie mi przez firmę macierzystą znaku towarowego czy tak naprawdę symbolu ich marki, abym mógł go umieścić na czołowej stronie okładki. Taki są wymogi prawne.
Podsumowanie imprezy to oczywiście wynik pracy zespołu sędziowskiego. A pracował on zapamiętale już od soboty w południe. Efektem był imponujący deszcz nagród i wyróżnień. Dopisali także sponsorzy, tak więc puchary, statuetki i medale trafiały do wielu rąk. Jedna z, podkreślmy młodocianych, uczestniczek wywoływana była dziewięciokrotnie! Wśród wyróżnionych nie zabrakło również przedstawicieli Paprykarza. Nagroda specjalna Rektora Politechniki Koszalińskiej za najlepszy model kartonowy powędrowała do Radka Mazura, za imponujący model samochodu Duesenberg SJ. Wyróżnienia za swoje modele zdobyło także kilku innych seniorów, juniorów i młodzików.








Nagroda SPM
Ze swoje strony w kategorii na najlepszy model kartonowy komisja Paprykarza nagrodziła Marcina Grzesiuka, podkreślając staranność wykonania i precyzję jego modelu samobieżnej stacji radarowej dalekiego zasięgu 1S12 P40 noszącej w wojsku kryptonim „Agata”. Było na co popatrzeć!
– Jest to model kartonowy z wydawnictwa Model-Kom. Pracowałem nad nim 6 miesięcy. Podkreślę jednak, że wykonałem go w standardzie, czemu sprzyjało doskonałe opracowanie. Do tej pory widziałem ten model tylko jeden raz, na wystawie w Czechach ale był po poprawiany i malowany. Gdy spojrzymy na „Agatę” jej największą ozdobą jest ogromna obrotowa antena szerokości około 30 centymetrów, wykonana z drobnych elementów – po prostu osobny model…
– Wykonana jest z elementów żywicznych, kartonowych i drutu. Ale wbrew pozorom praca nad nią była nad wyraz przyjemna. Musiałem jedynie użyć opalarki aby nadać jej to charakterystyczne wygięcie. Wyzwaniem była natomiast sama bryła pojazdu, pełna zaobleń i zaokrągleń. Obecnie Marcin Grzesiuk pracuje nad modelem angielskiego niszczyciela z II wojny HMS „Ithuriel”. Będzie to, jak sam podkreślał, jego pierwszy model okrętu. Aby, jak sam powiedział, „trochę odpocząć od pojazdów”. Jeżeli więc będzie reprezentował podobną szczegółowość jak i precyzję wykonania, zapewne szykuje się kolejna nagroda dla znakomitego „kartoniarza”.






Na koniec warto wspomnieć, że oprócz wrażeń konkursowych, Koszalin zapewnił także doskonałą przestrzeń do rozmów, żartów i integracji środowiska modelarskiego. Wieczorne spotkanie w pubie „Bumerang” było jak zawsze strzałem w dziesiątkę — sprzyjająca atmosfera, przepyszny żurek, znajome twarze i rozmowy o modelach (i nie tylko) przeciągnęły się długo poza oficjalne godziny. Serdecznie dziękujemy organizatorom za ciepłe przyjęcie, świetną organizację i konsekwentne budowanie klimatu tej wyjątkowej imprezy. Do zobaczenia za rok!
Opracował: Tadeusz Cieślak
Zdjęcia: Łukasz „Lukee” Babczyński, Tadeusz Cieślak